niedziela, 23 grudnia 2012

Ohayooooou!
No więc jak zapowiedziałam (ktoś jednak to czyta) ciąg dalszy. Dzięki za motywację. W ogóle dzięki za wszystko. Dopóki czytacie tli się we mnie malutki płomyczek. Ale w końcu sama prawie go nie zgasiłam. 

Nie zadawaj pytań 6 2/2

- Co jej zrobiłeś! -Krzyczeli. -Gdzie ona jest! Jeśli ona się nie znajdzie, to ty też nie! Gadaj!
- Ja nic nie wiem. - Mówiłem prawie płacząc. -Nic jej nie zrobiłem... Przysięgam...
- Twoje przysięgi są tutaj gówno warte. -Zauważył cicho Bucker. Zawsze mówił cicho do swych ofiar. Prawie szeptem. Sprawiał wrażenie spokojnego... i bez uczuć. - Pomyśl o sobie i lepiej zacznij gadać. Jeśli ona się nie znajdzie, to osobiście cię zabiję.
- Ja nic nie wiem. Nic. Nic nie zrobiłem. Nie zabijaj mnie. Proszę.
- Uwierz mi, po tym co cię czeka będziesz chciał umrzeć, ale nie pozwolę ci puki nie zaczniesz gadać. To jak będzie?
- Nic nie wiem. Błagam. Nie róbcie mi krzywdy. Nigdy bym jej nie skrzywdził.- Powtarzałem raz po raz jak litanię.
- Hah. A kto to wie?- Powiedział jeden z nich. Miał ogoloną głowę i ciemno brązowe, przekrwione oczy. -W końcu twój ojciec przez ciebie zginął. Nikt nie może być pewien czy nie trułeś go. A może każdy kogo polubisz ginie bo jesteś. Psycholem? Pieprzonym psycholem. Chorym na głowę. Może ją porwałeś, zgwałciłeś i zabiłeś, tylko dla tego, że mówiła ci cześć? Ona jest aniołem, ale jeśli teraz lata z innymi aniołami, gorzko tego pożałujesz.  
   Na myśl o ojcu łzy popłynęły po mojej brudnej od krwi i lekko opuchniętej twarzy. Wszyscy mnie oskarżali. Zawsze. Tak bardzo mi go brakuje... 
- Hej. -Bucker uderzył mnie w twarz. -Nie śpij, nie rycz i nie posikaj się królewno. Lepiej dale ciebie, żebyś powiedział co wiesz. 
- Ale... ja nic nie wiem. -wycedziłem przez łzy. -Na prawdę. Nigdy nie zrobiłbym jej krzywdy. Błagam, wypuście mnie.
- O nie tak łatwo się nas nie pozbędziesz. -Powiedział chłopak z czerwonym irokezem na głowie i szramą na policzku. -Ale na dziś już koniec. Jo.
- Wstawaj. -Rozkazał Bucker. Chciałem. Próbowałem. Wytężyłem wszystkie mięśnie, moje kości zgrzytnęły, tak samo krzesło pode mną i podniosłem się... na 30 centymetrów. Gdy tylko oparłem się na nodze, poczułem w niej kujący, ostry jak żyletka ból. Opadłem na krzesło i zacisnąłem zęby, by nie krzyknąć. Niestety John Bucker nie docenił mojej siły woli i zepchnął mnie z krzesła. Uderzyłem głową o przeklęte kafelki w kolorze białym i akwamaryna, a Bucker złapał mnie za włosy i zaczął ciągnąć w stronę drzwi do piwnicy. "NIE" krzyczałem w myślach. Moja krew brudziła Buckerowi rękę i kapała na podłogę. "BŁAGAM, NIE ZRZUCAJ MNIE ZE SCHODÓW". Moje modły podziałały. Zatrzymał się, cofnął i podciągnął mnie na nogi. Spojrzałem na niego z nadzieją. Delikatnie się uśmiechnął, pogłaskał mnie po głowie i... zrzucił ze schodów.

niedziela, 16 grudnia 2012

Witojcie. 
Jako, że nikt mi nie powiedział w dalszym ciągu nie wiem, czy dalej pisać. A trochę mi się nudzi. Mam trochę czasu. Tylko po co to robić? No i na serio nie wiem.