środa, 29 maja 2013

Ohayou! =^.^=
Po długiej przerwie pragnę przedstawić wam nie zadawaj pytań (next part) Z powodu braku komentarzy pod ostatnim postem piszę to co zwykle. (moja oferta jest wciąż aktualna).

Nie zadawaj pytań 10

Wróciłem do domu (o ile można to nazwać domem) i po cichutku zdjąłem buty. Podszedłem na palcach do łuku drzwiowego prowadzącego do salonu, królestwa mamy. Ponad rok już nie weszła do własnej sypialni. Spała tu. Na kanapie. Przed telewizorem. Nie zauważyłem jej, więc spokojnie przeszedłem obok salonu i wpełzłem po schodach do mojego pokoju. Kiedy otworzyłem drzwi, przeżyłem mini zawał serca. W moim pokoju buszowała mama. Wszystkie szuflady i szafki były otworzone. Moja mama przeszukiwała ostatnią jeszcze nie naruszoną.
- Eeeeeeem... -Tylko tyle udało mi się wykrztusić. Mojej mamie nie udało się wykrztusić nic i miałem wrażenie, że ma prawdziwy zawał. Staliśmy tak jeszcze kilka minut, aż nie przerwałem ciszy. -Mamo, co ty tu robisz?
- Joseph... -Mama wyrwała się z paraliżu i przybrała swój pospolity, umęczony i zdenerwowany wyraz twarzy. - A czemu ty nie jesteś w szkole? 
- Źle się czułem... -Skłamałem na poczekaniu. -Ale co TY tu robisz?
- Ja... -Na jej czole pojawiły się trzy charakterystyczne zmarszczki świadczące o procesie zmyślania, które pojawiały się zawsze podczas rozmowy z sąsiadkami. - Dobrze... - Westchnęła i poddała się. - Dzwonili ze szkoły... W twojej szafce znaleźli narkotyki... I ja... po prostu martwię się. 
- Myślisz, że ćpię? - Ciekawe skąd wziąłbym narkotyki... Wiem za to skąd wzięły się w mojej szafce. 
- Nie, to nie tak... -Mama ostrożnie dobierała słowa, tak, żeby mnie dostatecznie ogłupić. - Ja po prostu... Tak bardzo cię kocham! - Wybuchła i rzuciła mi się na szyję. Przytuliłem ją nie wiedząc już co się dzieje. Przez tyle lat próbowałem ją przytulić, próbowałem się do niej zbliżyć. Bezskutecznie. A teraz (o ironio), kiedy myśli, że jestem narkomanem, powiedziała mi że mnie kocha. 

No i na razie to tyle, bo jestem zmęczona i e_e. Już nawet nie liczę na jakąś krytykę. Mam nadzieję że się spodoba tylko takie jakby... niedokończone.

wtorek, 21 maja 2013

Gomenasai!!!! >.< 
Nie było mnie strasznie długo, ale po prostu zepsuł mi się komputer. Mam znikomą nadzieję, że ktoś tego posta ujrzy i dowie się jak bardzo jest mi głupio. Tak więc moi mili, mogę zrobić coś co wam to wynagrodzi. Napiszę cokolwiek chcecie, nawet jeśli to będzie bezdennie głupie albo zboczone. Każda sugestia mile widziana. 

piątek, 22 marca 2013

Hej ludzie.

Czy jest sens w tym co robię?

Nie zadawaj pytań 9

Wyszedłem do szkoły ale w niej nie byłem. Zamiast iść prosto aleją pełną sklepów, wiedziony tajemniczą siłą skręciłem w prawo tuż przed rzeźnikiem. Szedłem wydeptaną dróżką unikając gałęzi. Trawa była pożółkła, ale im dalej wędrowałem, tym trawa wydawała się ożywiać. Po kilku minutach marszu miała soczyście zielony kolor. Zauważyłem też, że już nie msze się schylać. Drzew było już mniej i w końcu wyszedłem na polankę. Wydawało mi się przez chwilę, że trafiłem do jednej z baśni, które czytał mi kiedyś na dobranoc mój ojciec, ale gdy odwróciłem się do tyłu zobaczyłem, że za drzewami stoi budka rzeźnika. Ale to było dziwne. Trawa tu tryskała kolorem i była pełna kwiatów, tak jakby padały tu kolorowe deszcze, nieopodal mnie płynęła rzeczka z której piła sarna. Gdy tylko mnie zobaczyła, uciekła. Wszędzie latały motyle. Ocknąłem się i poszedłem dalej. Przeskoczyłem strumyk i zobaczyłem królika. Wcześniej go tu nie było. Spojrzałem na niego a on spojrzał na mnie. Jego brązowe oczy błyszczały inteligencją. To nie był zwykły królik. Miał na sobie niebieski kubrak i złoty zegarek zawieszony na szyi. 
- No nieeeeeee...- Jęknąłem.- Co to ma być? Alicja w krainie czarów? 
Poszedłem za królikiem. Pokicał do lasu. Musiałem biec, żeby nadążyć. Nagle królik gwałtownie skręcił, a potem wskoczył do dziury w ziemi. Stałem i gapiłem się na dziurę. Z transu wyrwało mnie uderzenie i upadek na ziemię. Zamrugałem kilka razy i spojrzałem na to, co we mnie walnęło. Tak właściwie na nią. Leżała na mnie dziewczyna. Miała czerwone loki i wielkie zielone oczy. Patrzyła na mnie. 
- A-alicja?! -Wyjęczałem.
- Jaka Alicja? -Zapytała i usiadła na mnie. - Jestem Rose. 
- Em.... Robi się niezręcznie -Zauważyłem dalej w szoku.
Dziewczyna pomrugała parę razy jakby próbowała zrozumieć o co mi chodzi, a potem zorientowała się na czym siedzi i gwałtownie poderwała. 
- Przepraszam. -Mruknęła zaczerwieniona i podała mi rękę. Przyjąłem i wstałem. - Rozumiem, że też goniłeś tego królika? 
- Tak. -I tak właściwie dalej nie wiedziałem co mnie podkusiło, żeby biec za jakimś schizowym królikiem w niebieskim płaszczu. 
- Muszę go złapać. A ty.... Ty lepiej nie właź do dziury, może być niebezpiecznie. -Powiedziała i usiadła na brzegu dołu. 
- O co z tym wszystkim chodzi? -Zapytałem skołowany.
- O pewną mafię. Królik ma kłopoty. Muszę już iść. I pamiętaj, nie jeden królik ma licencję na broń - I zniknęła w dziurze. 
Obok mnie pojawiła się Katherina i już miała coś powiedzieć, ale jej przerwałem. 
- Nie wiem co się stało, nie mam pojęcia kto to był i nie waż się. -Zawróciłem skąd przyszedłem.
- Ale... -Zawołała za mną. 
- Idziemy -Rzuciłem. I ile duch może iść. 

Nooooo i to by było na tyle. Miałam jakiś szał. Pewnie jest nieskładnie, ale co tam. Jakby ktoś mógł skomentować i napisać choćby "ten chłopak to geeeeejzeeeeer" to byłabym wdzięczna. I dalej nie wiem czy to ma sens.

poniedziałek, 18 marca 2013

Hello! 
Postaram się szybciej dodawać posty. Proszę tylko o komentarze. Odrobina krytyki. Cokolwiek. Muszę wiedzieć co źle robię. Albo co dobrze. Po prostu chciałabym znać wasze zdanie. 8 część gotowa.

Nie zadawaj pytań 8

Wspomnienie Katheriny 1

 Siedziałam na łóżku i chlipałam. Czarna prosta sukienka zrobiła się ciężka jak z ołowiu. Ręce odmawiały mi posłuszeństwa i nawet nie wiedziałam co mam robić. Drzwi poddasza otworzyły się i weszła przez nie moja ciotka. Najbardziej paskudne, najokropniejsze stworzenie bez serca jakie chodzi po ziemi. Jej pomarszczona twarz zastygła w grymasie obrzydzenia i goryczy. Jej małe rozbiegane oczy spoczęły na mnie.
 -Przestań się już mazać i zabieraj się do pracy, leniwa dziewucho. -Powiedziała wypluwając słowo za słowem. -Nikt cię tu za darmo nie trzyma. Jeśli będziesz źle pracować, wywalę cię na zbity pysk i nie obchodzi mnie co się z tobą stanie. 
 -Tak, proszę pani. -Odpowiedziałam roztrzęsiona. 
 -Co też moja siostra sobie myślała. Taką żmiję na własnym łonie. Dziś masz zrobić rzeczy z listy którą ci zostawiam. -Położyła zwitek papieru na szafce nocnej. - A wieczorem żałoba się kończy. Pozdejmuj wszystkie wieńce. 
 -Tak. -Słowa uwięzły mi w gardle.
Wiedźma wyszła z pokoju trzaskając drzwiami i zostawiła mnie samą z moim bólem i upokorzeniem. Tak, to dziś umarła moja mama. Jedyna osoba, którą kochałam. Zostawiła mi majątek. Ciotka go zabrała. Zabrała mi też godność. I wszystko co miałam...

niedziela, 17 marca 2013

Dzień dobry. Paskudy, ale co tam.

 Mówiłam, że będzie dalej? No cóż, będzie. No i z mojej wstępnej gadki to by chyba było tyle. Zapraszam.

Nie zadawaj pytań 7

Otworzyłem oczy zalany potem. Poduszka, prześcieradło, biały sufit. Światło słoneczne. Mój pokój. To był sen. Zero krwi, nic mnie nie bolało. Powoli rozejrzałem się po pokoju. Wyglądał dokładnie tak, jak wyglądał, gdy usypiałem. Oprócz jednego, małego szczegółu. Nie przypominam sobie, żebym zostawiał ducha czytającego książkę na fotelu.
- To woja sprawka? -Zapytałem prosto z mostu.
- A może jakieś dzień dobry? -Odłożyła książkę i odwróciła się w moją stronę.
- Paskudny. Odpowiedz. -Zakrwawiona dziewczyna westchnęła przeciągle i powiedziała:
- Tak.
- Nie będę pytał dlaczego, bo się domyślam... Co czytasz? - Może to dziwna reakcja. Powinienem krzyczeć, wyrzucić ją (na tyle na ile możliwe jest wyrzucić ducha), powiedzieć, że jej nienawidzę. Ale to nie był pierwszy raz... to jeden z lepszych snów.
- Encyklopedię. -Powiedziała. 
- Nie znalazłaś niczego ciekawszego? -Zapytałem wstając z łóżka.
- To jest bardzo ciekawe. - Odparła z uśmiechem.- Za moich czasów nie było czegoś takiego. Przynajmniej nie w każdym domu. 
- A tak właściwie... Nigdy nie pytałem ale... jak umarłaś? 
- Cieszę się, że pytasz...

Dobra, mało. Wiem, ale nie mam czasu. Pewnie niedługo napiszę coś jeszcze. Nie wiem co ile będę dodawała posta, ale i tak prawie nikt tego nie czyta. Dobra, nevermind. Jeśli ktoś ma jakieś sugestie albo chce coś ode mnie, to śmiało, piszcie.

niedziela, 3 marca 2013

Witam
Jeszcze ktoś mnie czyta. To miło. Pewnie prędzej czy później coś napiszę. Ale serio. Mam już wszystkiego dosyć. To nie jest blog na którym narzekam na swoje beznadziejne życie. Po prostu chciałam się wytłumaczyć. Niebawem coś się ukaże. Żałuję trochę, że nie mogę robić tego co kocham w trochę bardziej komercyjny sposób. Wiem, mało kto tak na prawdę pisze zawodowo. Ekonomi, lekarze, prawnicy i tak dalej. Z tym że ja nie wyrabiam finansowo, a na pracę jestem za młoda. Dlatego, mimo, że to nie jest blog o moim życiu osobistym, to jeśli ktoś ma jakiś pomysł, błagam, powiedzcie. Jest ciężko i nie wiem czy będę mogła dalej pisać, bo wszystko się rozmywa. Jeśli kogoś obchodzi mój los, myślcie. Większość społeczeństwa ma mnie głęboko w dupie, ale co tam. Poprosić o pomoc zawsze można.

środa, 6 lutego 2013

No okej. Wielki powrót (po raz kolejny). Jako, że poprzedni wpis ukazał się w zeszłym miesiącu, no to teraz jak możecie się domyśleć ukaże się kolejny. Niestety ta część będzie długa i męcząca więc zastanówcie się czy czytać.

Nie zadawaj pytań 6 3/2 (niespodzianka!)

Ciemność. Nicość. Nic nie widzę. Nic nie czuję. To ma swoje dobre strony. Nie czuję bólu. Zapamiętałem go. Wolę umrzeć niż go poczuć. Tak więc pora wziąć wdech (metaforyczny) i stwierdzić to. Umarłem. Nie żyję. I co teraz? Co się dzieje po śmierci? A może jednak. Myślę. Czy duchy myślą? Czy duchy... czują? Stęchlizna. Beton. I ten przerażający, miażdżący kości i zmysły ból. Czyli jednak. Jednak żyję. Jeśli dalej, żyję, to pewnie bez powodu nie umrę. Poruszyłem palcem. Udało się. I nie jest złamany. Zacząłem ruszać się bardzo powoli i w końcu przekręciłem się na plecy. Patrzyłem ślepo w ciemność, w miejsce, gdzie miał być sufit. Wysokość, z której spadłem. Pomyłka. Zrzucono mnie. Kolejna pomyłka. Ten skurwiel Bucker zepchnął mnie ze schodów. Ciężko opisać, jak to boli, więc nie będę o tym wspominał. Jeśli jeszcze żyję, to się postaram. Pić. Podczołgałem się do psiej miski stojącej w kącie. Stała kilka metrów ode mnie, ale odległość, którą pokonałem to były kilometry. Przysunąłem się do miski i powąchałem. Nie miałem pojęcia co to. Pachniało jak woda. Bałem się najgorszego, ale się napiłem. Woda. Była obrzydliwa, ale w tamtej chwili to był napój bogów. Kiedy wszystko już wypiłem, sięgnąłem po jedzenie, ale natrafiłem ma szczura. Pisnął i ugryzł mnie w dłoń. Krzyknąłem i odsunąłem się gwałtownie. Czułem jakby poprzesuwały mi się wszystkie kości, co nie było wykluczone. Krzyknąłem znów. Głośniej. No tak. Szczury. Możliwe, że miałem jeść szczury. Ale nie zamierzałem. 
Nade mną skrzypnęła podłoga. Cholera. Oni już wiedzą że ja nie śpię. I żyję. Mimo palącego bólu w kościach podczołgałem się w kąt i skuliłem. "Nie, nie, nie, błagam." Usłyszałem brzdęk kluczy i upadającą kłódkę. Potem skrzypnięcie starych drewnianych drzwi i zobaczyłem światło. Słabe, ale wystarczyło by mnie oślepić. 
- Ach, gdzie jesteś księżniczko? - Usłyszałem spokojny, cichy głos Butchera. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. - Nie śpisz już? To dobrze.- Szybko podszedł do mnie i postawił mnie na nogi. Przycisnął mnie za gardło do zimnej ściany. Moje nogi zawisły nad ziemią. - Dalej nic sobie nie przypominasz? 
- N-nic... - Wychrypiałem i złapałem jego rękę. 
- W takim razie... -Wyciągnął pistolet i przystawił mi zimną stal lufy do głowy. - Żegnaj się z życiem księżniczko. Znaleźli ją w rowie. Nieżywą, wykrwawioną, pociętą, gnijącą... - Moje oczy zaszły łzami a Bucker się skrzywił. "Nie... tylko nie ona... nie ja... nie strzelaj... błagam". Chciałem powiedzieć, ale nie mogłem. 
Bucker pociągnął za spust. 
Ciche kliknięcie. 
Wielki hałas. 
Straszny ból. 
Ciemność.
-HAHAHAHAHAHA. - I jej obłąkańczy śmiech odbity echem...



No. Uf. Trochę to trwało. Nie martwcie się, będzie dalej.