Ohayou. Przepraszam, że ostatni post był taki króciutki. Tak mi się chciało spać, że głowa mała. W dodatku już mi brak pomysłów na dalszy rozwój sytuacji, więc przepraszam, jeśli całość nie będzie się kleiła. Miłego czytania.
Nie zadawaj pytań 6 1/2
Nic nie widzę. Nie wiem, czy jest tak ciemno, czy oślepłem. Teraz to mnie ma znaczenia. I tak nic nie zobaczę. W powietrzu czuć stęchliznę, a pod palcami zimny, mokry i chropowaty beton. Słyszałem piski szczurów, przyśpieszony oddech i szybkie bicie własnego serca. Piwnica. Pierwsze skojarzenie było słuszne. Zobaczyłem błysk światła i usłyszałem zgrzyt. Po mojej prawej stronie były schody, a na ich szczycie drzwi. Nie wyglądały zbyt solidnie, ale nie wyważyłbym ich nawet gdybym chciał. Ale nie chciałem. To nie miało sensu. I tak bym nie wygrał. Bo jestem "pechowy", ale o tym później. Światło było oślepiające, ale oświetliło kawałek piwnicy. W kącie stało łóżko (o ile tak można było nazwać coś pomiędzy polówką i pryczą więzienną. Betonowe ściany były porośnięte mchem i grzybem. Po podłodze latały szczury. W innym kącie leżała taca z jedzeniem i miska z wodą (mam na dzieję, że to była woda). Miska dla psa. Obok stało wiadro. Domyślam się po co.
Tyle zdążyłem zobaczyć, zanim jakiś koleś brutalnie nie podciągnął mnie za ramiona do góry. Nie czułem nóg. Nie mogłem stać, więc koleś zaczął ciągnąć mnie po ziemi. Nie szarpałem się. Nie miałem jak. Byłem w szoku. Ten człowiek zaciągnął mnie na samą górę schodów, nie zważając na moje jęki i prośby. W końcu wyciągnął mnie na światło. Oczy piekły mnie potwornie. Z resztą wszystko mnie bolało. Nagle zatrzymał się i mnie puścił. Nie udało mi się podtrzymać na rękach, więc uderzyłem głową w podłogę. Po chwili okazało się, że to kafelki. Akwamaryna na zmianę z białymi. Ściany i sufit były kremowe. Pokój wyglądał jak kuchnia. Na jednej ze ścian były szafki, lodówka, piecyk i zlew, a na trzech pozostałych drzwi. Jedne były od piwnicy. Drewniane z kilkoma zamkami i mosiężną kłódką. Drugie drzwi prowadziły do innego pokoju, a trzecia para wyglądała na wejściowe. Oprócz tego w pokoju stał stół z 4 krzesłami.
Kiedy tylko udało mi się podnieść na łokcie zostałem pociągnięty w górę i usadzony na jednym z krzeseł. Oparłem ręce na stole i zacząłem rozmasowywać obolałą głowę. Moje jasne włosy były pozlepiane. Niektóre kosmyki były we krwi, inne w niezidentyfikowanej mazi. Właziły mi w piekące już trochę mniej oczy. W końcu uznałem, że powinienem wiedzieć kto mi to zrobił. Odwróciłem i uniosłem trochę głowę. Oczy otworzyły mi się szerzej, świat zawirował, a całe powietrze uciekło z płuc. Koleś którego zobaczyłem to... John Bucker. Najgorszy z moich prześladowców.
Podzielę na 2 części bo byłoby za długie. Narka.