piątek, 20 lipca 2012

Witajcie. Jestem na wyjeździe w Wieliczce. Jak na razie atrakcji nie za dużo, ale dopiero dzisiaj przyjechałam i uznałam, że skoro dziś już i tak nie wyjdziemy, to napiszę. Przepraszam za strasznie krótkie posty. Jakoś mi się nie udaje pisać dłuższych. Jeszcze przepraszam za błędy ortograficzne. Staram się ich nie robić, ale zawsze jakiś się trafi. No... nie ważne. Czwarta część nie zadawaj pytań. O to chodzi. Mam nadzieję, że jeśli będę dodawać częściej posty, to po jakimś czasie będzie was więcej. Miłego czytania.

Nie zadawaj pytań 4

Znikła i do końca dnia się nie pojawiła. Obraziła się. Mam chwilę, żeby się zastanowić. Chciałbym być jak kiedyś. Normalny, szczęśliwy dzieciak. Nie od zawsze taki byłem. Nie od zawsze ją widziałem. Nie jestem medium. Nie jestem nienormalny. Nie. Ale ona jest prawdziwa. Pojawiła się pewnego letniego dnia po zakończeniu 3 klasy. Po najgorszym dniu mojego życia. Pamiętam. Pamiętam to jak dziś...

Wspomnienie 1:

Czerwiec. Gorąco. W czarnym garniturze nie do wytrzymania. Ale to mnie nie obchodzi. Nic mnie nie obchodzi. Nie myślę. Zapłakana mama trzyma mnie za ramiona. Widzę tylko ziemię lecącą do dołu. Słyszę za sobą szepty. "On był taki młody. Jak to się stało. Biedna Lisa. Musi być jej teraz ciężko. Słyszałam, że wszystkiemu winny jest ten chłopiec. Mówią, że on przynosi pecha. Ale to tylko plotka. Mimo wszystko może się czuć winny. Biedne dziecko." Tak. Ja. Dziewięcioletni chłopak zabił własnego ojca. Nie będę krzyczał, że to nie moja wina. Nie chcę mówić. Po prostu chcę wejść do tego dołu. Tam, gdzie leży grób mojego ojca. Słyszę jak ziemia uderza o sosnową trumnę. Czuję jak moje serce pęka na milion kawałków. Już nigdy nikogo nie pokocham. Nie. Nie zbliżajcie się. Odejdźcie. Nie chcę was zabić...

Czułam wtedy pustkę. Zabiłem własnego ojca. Mimo, że go kochałem. Był dla mnie wszystkim. To była wyłącznie moja wina. Teraz jest tak samo. Ale to był dopiero początek makabry jaka trwa do dziś. Nie wiedziałem co się dzieje. Przyjaciółka. Wydawało mi się, że czuje to samo, ale ona chciała tylko jednego...

Wspomnienie 2:

Gorąco. Już nie jestem w garniturze. Przydługa koszulka sięgała do połowy spodenek. Grób pod kasztanowcem lśnił nowością i zimnym, martwym granitem. Martwym - Jak jego zawartość. Klęczałem i przepraszałem. Już nie miałem siły płakać. Jak okiem sięgnąć groby. Żadnej ciekawskiej ani współczującej twarzy. Tylko ja, groby i kasztanowiec. W głowie pustka. Odczuwam tylko przejmujące zimno. Zamarzam. Strasznie wieje. Liście nade mną zaczynają żółknąć. Niebo zasnuwa się ciemnością. Mimo, że jest środek dnia, między chmurami widać czerwony księżyc. Nie boję się. Wcale. Nie mam na to siły. Poza tym i tak jest mi już wszystko jedno. Jakby wiedziony jakąś dyskretną siłą odwracam głowę i widzę ją. Bladą dziewczynkę. Smutną, bladą, zakrwawioną, bosą. Wyciąga do mnie rękę i słyszę jak mówi, że wie co czuję. Jesteśmy podobni. Mówi, że życie mniej boli we dwójkę. "Weź mnie za rękę." -Powiedziała. Posłuchałem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz